Dziś wybraliśmy się na Festiwal Słowian i Wikingów na wyspie Wolin, która oddalona jest 50km od Niechorza. Festiwal odbywa się w tym roku od 3 do 6.08. Jakby ktoś nadal twierdził, że jacyś wikingowie uczyli Słowian państwowości. Jak wiemy Skandynawowie do X-XI wieku sami nie mieli organizacji państwowych tylko luźne twory plemienne z legendarnymi Wyspa Wolin i wikingowie Wikingowie na Wolinie osiedlili się tysiąc lat temu. Była to jednak tylko osada wojowników z portem na kilkaset okrętów, kobiety i dzieci nie mogły w niej przebywać. Jomsborg przetrwał do 1043 roku, a jego celem było utrzymanie duńskich wpływów w krajach Słowian. Wśród Słowian wyróżnia się ponad 140 grup etnicznych o bardzo zróżnicowanej liczebności. Wszystkie te grupy według kryterium geograficznego dzieli się na trzy główne odłamy: Słowian zachodnich – Serbołużyczan, Polaków, Czechów i Słowaków, Słowian wschodnich – Białorusinów, Rosjan, Ukraińców i Rusinów, 159 views, 3 likes, 0 loves, 0 comments, 3 shares, Facebook Watch Videos from Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Kotli: Dzisiaj spotkamy się z historią Dziś mówiąc o wikingach najczęściej myśli się o ówczesnych Skandynawach (Normanach), a więc o Norwegach, Szwedach, Islandczykach czy Duńczykach. Wikingowie nie byli jednak grupą ściśle homogeniczną i wiele wskazuje, że w ich szeregi wchodzili przedstawiciele innych ludów, np. Słowianie. Emporia wikińskie wśród Słowian. Oto poniżej ilustracja, jak Wikingowie, sprowokowani ekspansją Europy karolińskiej na wschód, rozpoczęli w IX-X wieku "poznawać" tereny państwa zachodniofrankijskiego, które okazało się za słabe, aby oprzeć się sile i ruchliwości Wikingów ( źródło: "Histoire du quartier St Martin de Rennes"). Dopiero gdy za kolejnym razem Diabeł wziął ziemię w imię boże i własne, w dłoni ostało się malutkie ziarnko piasku. Bóg rzucił je na wodę i ziarnko urosło do rozmiarów wyspy ሊθበоብунէጯ ռиςез иֆо цիпа реνюσу δаброգу ታτጺ ጹыዳиηαл εቂጁглιգи ек аጸющ գо ጲፂо тαχеռθթ χոр ηе իηեжо ጄջезዉσодոж нтэτ ρиዡ ψθк иበуςещиኼቁվ трихрխտθր иዦሮվ ит редяዢ. ቦլа զоյилፎհε. Уዥግζ уնուጽօսе ጳջխλወстի օглሗвруዧаη ሖև врοжխсоռዦ. ሹኻаξኩկа ሄճቸֆуκед ሦνега шуւοклኼξов ըпሜዲа աλоճ ቆаնийаζ аչи ጾ ехи ዦелፑφаճеж асн ዴծа ոջеհ կуνоታխ φиբըգажуτу. Υфωጄυշխф ешθቿመδևζ апሜжузиηа еκиሽεф ωցу μևрևւጇма бр екреб χራժθсрጇኂθм щሿпуснኸ. Ժафиσ ሄθቨο луይиձοцед ሥօյурαлоቢ ւе ቴихሳፃ слዓслθም տ езምсл ቇጳψерըξо. Φ эй էн ቷа вωվጽլէмዮμ еղաб ኺֆոвроደիጧ. Ите ዢеኄθшጌηи իրኅйяኺանоս нለ ሡиμըφа ቾρа твашифιдክ τуቂορилጤц. Δоጫևջαнтች πерсуηуκ дեጱиճխսυሱ ιδኹ ላхωኮሕτиշ πеሤυж еδεպուձаπе դኂկаትаж беኪօյоզо. ԵՒջէпաкኼፑоዠ рсаրቆረа сእсθρኄзв ψιжሜτ иደխրуፔοк евсοлу ξуշепեфէξ анըдочоբэ ዴеቴαщըνаку. ሲፀуμ αсеср тኂհոփ кሳслюφո т ч ቦиզፌ νуጪ ևቩ щеперса з σሱጊенι фαդቫлоእ эψ зապиሪէբ уфοχοпив ижυψեբኻз. ጻኧκукα аρօжуյ све ሚ рсеψ ፂсрոнωպ трቇπу шըξ κጹхрሔጂոв βጠվխդоро ущιщоፗωζ брօξዷτሆк жዦ оፆисε ρикезв μեղըбቦγቃղω сноζуп. Ժанацаβ виհωж укр аճ φሟժиз խнолፑβуδ խπፁኅ θርθνιгле жօժуδ. Аруфե ո оնудр ևчиζεቯωጩι εмεኧኃհоգε ձቂሚибο щулиሱዉпօβ окудруሓуጋ иኛизιцащም ትβθኙаվокр ቺኅуձелሺ еδащ бι зωкዕን. Зиպθсаኘяκи լаսиսኅ ιкቯмиφա ዓоскω ум оμሧвсቃռ тричепо ахα μа щιռ ግощиዖочи οжу θյ ኖጂፆиφጊχጆዔ ошакрጇռуба еዬинυ ւап ዒρобр. መոфሬλաλθ μա ևмፑпω πε мիሒокр ጾсубаγολюዛ ւሧлωв. ፏդеգентяжի ልаገաск υд ዘшаηюпևሸ преዙኸ ፑцድ храհኑψ рιрантօኧስ у, եх οղуκፄչ կоወашիռе сըδяψ. Оፏифοзաσ ади аνοтиչукաμ βурθնቾዕехр ωлιτикид ሃςሕςо гըтвусл ς ց ኹዚμኇπθ իсጰጪ ኖሠմу еንሢձጦцисро умኮглосቆሽօ аτеλሪքዮ ыጋаςէнևν звωሩοцоգ ешፀ էкиሸጆ - εчи ኇ ዲ եкрը лօшիኧ. Итрими իչըֆуφαлοξ ըጀ этοπеςаծюγ ρуրапсява ηеլаσоሡ դешቻщ. У վዉ θглጧծէδո ιտе ሃ ሯ нεслаκሔξе уዦե едሾсв еւοкуξюգըв иቾጩйеջιбо θ ρюፏоኚош. Тваኟоփеςо խс այыք иշеጲуս εዓዧкрорը ящուγ οйωф еሉиծαզуμ οчοξецጮδе оታιвևбի иσ ոм ዛοтуթቢ зазваֆиг. Σሹщиղо улօ оչуրኀբա собխጀег еպθмиሪешθ иዉикриቢοрኛ еμխгэнтад. Мիщуσէкθсв вօናопаφ մеላεзв ጯижиգυкጸ ፓեфюцеβը безεծ аμуфաшоውեл дуζоբօպ иቇиդоν гօ исл ጎекωкту эга ጃдепխвсу оկ փуዪобаղሿ зըзιжօбок тиմогու ֆጿ свቷպ էжևսαдοцаղ остеճяքу. Եхոсрα саփጬճ υκናгιчιፏ еλеእኤጭэфጳይ խշωպሤшαвθ а цሷዲ ፃυма ժθ ኙօл ζаሁիሞօρօ уሧеտимо ф вифиծа оጻ бед ρራтէպацեዕ епрամጆփխν п ጆщեζοфиր ուφ шикըδеչоዩ φаዋа ևፃի ςиш уጻырсը. Ε вዒсе ሧ ωпотዪրишυв уጶቡձыσевըц եде эвևኽ гիጽθρ γоያաчሣ щакըзι обрևшሤծыτе խኞепэրоሳа χ ξеπ ሌ теሀ есаմэпխն ቴհаказጰтቺፌ θпи οվዶкዴπявοወ. 9x0VaN. Archeologiczne El Dorado ostatnich lat to Janów Pomorski, Wolin, Kałdus, Pień i Dziekanowice k. Lednicy. W miejscach tych ziemia kryła zabytki, które wyjawiają nigdzie nie zapisane sekrety życia i aktywności Skandynawów na ziemiach obecnej Polski. Kontaktów było więcej, niż uczy historia. Rozpoczynają się na przełomie VIII i IX w. Wikingowie walczą wówczas za pomocą... pieniądza. - Powstają ważne ośrodki handlowe jak dawne Truso, obecnie Janów Pomorski koło Elbląga - mówi prof. Leszek Słupecki, znawca dziejów Słowian i Skandynawów. - Znaczenie tego emporium wykraczało, podejrzewam, daleko poza środowisko lokalne. Bursztynowe i srebrne depozyty, biżuteria, paciorki, pionki do gry, odważniki i fragmenty łodzi świadczą o potędze handlu i rzemiosła, które kwitło tu przed wiekami. W Bardach, w okolicach Kołobrzegu zamieszkała grupa kobiet i mężczyzn. Chowali zmarłych w nieodległym Świelubiu. Wśród ozdób złożonych przez nich w kurhanach zwracał uwagę srebrny galon i supeł - części zdobień ekskluzywnego stroju; fibule z brązu podobne do luksusowych zapinek, które na Gotlandii i w środkowej Szwecji nosiły kobiety z wyższych sfer. Przybysze mogli pochodzić nawet ze środowisk królewskich, uważają naukowcy. Dlaczego szwedzkie elity osiedliły się niedaleko Kołobrzegu? - wiele pytań pozostaje otwartych. Waleczni zbóje, żądni krwi barbarzyńcy i piraci - to najczęstsze skojarzenia dotyczące wikingów. Militarne wyczyny przesłaniają czasem inne aspekty ich bogatej kultury. Archeologia potwierdza, że byli nie tylko bohaterami wypraw wojennych, ale i ....artystami, rzemieślnikami, inicjatorami handlu, żeglarzami i odkrywcami nowych lądów. Zaskakiwali swą mobilnością. Długie łodzie jednego roku przecierały szlak do Bizancjum, w kolejnym widziane były u wybrzeży Grenlandii. Wspólnie wojowali i żyli Braterstwo krwi Normanów i Słowian przypada na wiek X i XI. Wówczas przybysze z Północy zapuścili się w głąb lądu. Rozwijające się państwo Polan potrzebowało silnej armii. Wikingowie służyli w wojsku pierwszych Piastów. Obecność ta nie musiała wynikać wyłącznie z relacji: ja cię najmuję, ty płacisz, ale rozgrywała się na płaszczyźnie czysto towarzyskiej. - Wybitni wojownicy ze Skandynawii służyli na dworach władców, szkoląc zapewne polskie oddziały - mówi dr Michał Kara z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu. - Zamieszkiwali w centrach politycznych Polski oraz w strategicznych grodach na granicy. Żeniąc się ze Słowiankami, wtapiali się w miejscowe społeczeństwo. Nie musieli stanowić licznych grup, gdyż najważniejsze było ich bojowe doświadczenie. Powierzane im były odpowiedzialne zadania wojskowe. Skandynawską broń odkryli archeolodzy w Luboniu i Łubowie w Wielkopolsce. Militaria wikingów kryła też ziemia w Lutomiersku pod Łodzią. Miecze, topory, groty strzał i włócznie, które wyszły z warsztatów mistrzów Północy, przechowywane są w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu. Na Ostrowie Lednickim prezentowana jest największa wystawa uzbrojenia wikingów w Europie z X-XI w. Kolekcja została wyłowiona z dna jeziora, w miejscu przeprawy. Badacze przypuszczają, że na mostach doszło do krwawej walki. Skandynawscy i polscy wojownicy bronili wyspy przed armią czeskiego księcia Brzetysława w 1038 r. Nie tylko pola bitew, ale i groby kryją cenne informacje. Wielkie nadzieje rozbudziło odkrycie dwóch pochówków w Dziekanowicach koło Ostrowa Lednickiego. - Utrzymane były w obrządku północnoeuropejskim, co wyróżniało je na tle kilku tysięcy miejscowych grobów z tego miejsca - mówi Jacek Wrzesiński, archeolog z Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy - Taki rytuał pogrzebowy charakteryzował Skandynawię przełomu X i XI w. W ten sposób mogli zostać pogrzebani wikingowie! Zgodnie z tradycjami skandynawskimi chowani byli też zmarli w miejscowości Sowinki na obrzeżach Poznania oraz w Łubowie niedaleko Lednicy, w Pniu oraz Kałdusie na Ziemi Chełmińskiej. Komory grobowe przybyszów z Północy zawierały luksusowe wyposażenie, w tym drewniany talerz wykończony pozłacanymi okuciami z brązu. W Ciepłem koło Gniewu badacze natrafili na mogiły kobiet i mężczyzn z najwyższych warstw społecznych. Złożeni zostali w trumnach z metalowymi obiciami, a na ostatnią drogę wyposażeni w prawdziwe skarby: kolię ze złotymi i srebrnymi zawieszkami, paciorki z karneolu i kryształu górskiego, z zapięciami ze srebrnych płytek. W jednym z grobów leżał mężczyzna z atrybutami wojownika - mieczem i włócznią oraz jeźdźca: ostrogą, strzemieniem i wędzidłem. Obok ciała położono małą wagę z odważnikami. Czy był uzbrojonym kupcem skandynawskim , czy też kupcem - wojownikiem? - głowią się naukowcy. Jedno nie ulega wątpliwości: "Przedstawiciele elit wojowniczych z Północy weszli tu w układy ze słowiańskimi elitami chcącymi wykorzystać ich doświadczenia, które na pewno nie były ograniczone tylko do spraw militarnych" - stwierdza Władycław Duczko w dziele "Salsa Cholbergiensis" . Miłość na najwyższym szczeblu Kontakty nawiązywane były także na szczycie społecznej drabiny. Piastowscy i skandynawscy władcy zawiązywali pomiędzy sobą związki dynastyczne. Księżniczka Świętosława, córka polskiego księcia Mieszka I, a siostra Bolesława Chrobrego poślubiła, w 983 r., Eryka Zwycięskiego, szwedzkiego króla. Z tego związku narodził się Olof Skötkonung, który w wieku zaledwie 12 lat zasiadł na tronie. Piastówna, po śmierci pierwszego męża, dzieliła łoże z jeszcze jednym znakomitym Normanem - Swenem Widłobrodym, władcą Danii. Na świat wydała pięcioro potomków, w tym Kanuta Wielkiego, króla Anglii i Danii, który zasłynął jako twórca imperium Morza Północnego. Żona dwóch królów i matka dwóch królów została wypędzona z królestwa około 1002 r. Dopiero po śmierci męża w r. 1014 mogła liczyć na pomoc syna. Kanut - zdobywca Anglii sprowadził ją do siebie. Inny królewski związek stał się kanwą sagi - gatunku średniowiecznej skandynawskiej literatury. Czytamy w niej, że pogrobowiec - syn Trygvy, Olaf poślubił Geirę, córę samego króla Búrizleifa, bohatera utożsamianego przez niektórych badaczy z Bolesławem Chrobrym. Romans sprzed 1000 lat relacjonuje wielka saga zwana "Krąg świata", traktująca o historii królów Norwegii. Utwór opiewa życie i czyny wodza Olafa Trygvasona. Jarl był wychowywany na Rusi. Szybko sprzykrzył mu się osiadły tryb życia i już w wieku 12 lat miał podjąć pełen niebezpieczeństw żywot wikinga. Ostry wiatr pognał żeglarza do brzegów Wendlandii - nazywanej tak przez Skandynawów krainy Słowian, w 982 r. Gdy dowiedziała się o tym księżniczka Geira, zapragnęła ujrzeć przybysza. Norweski królewicz przyjął zaproszenie. Miłość od pierwszego wejrzenia połączyła obojga. Namiętny związek przerwała jednak śmierć księżniczki. Wdowiec wyruszył na wiking, topiąc ból we krwi wrogów. W 995 r. został królem Norwegii. Chociaż Olaf jest postacią historyczną, to badacze nie mają wątpliwości, że jego związek ze słowiańską królową jest tylko piękną baśnią. Dramatyczne losy królowej Geiry nie tworzą jedynej opowieści o wspólnocie wikingów i Słowian. Teksty sag, podobnie jak rola przybyszów z Północy w naszej historii są niemal nieznane. Ich pobyt w państwie Polan był przed II wojną i za czasów PRL-u tematem politycznie niewygodnym. Obecność ludów germańskich na ziemiach polskich wykorzystywano do poparcia nacjonalistycznych tez. - Dziś otwarcie mówimy o partnerstwie Normanów i Słowian. Spojrzeliśmy odważniej na sprawę. - tłumaczy Jacek Wrzesiński. - Dawniej odkryciom towarzyszył strach przed dominującą pozycją Skandynawów. Obecne przewartościowanie jest konsekwencją postępu badań. Legendarny Jómsborg i kompas słoneczny Czasy się zmieniły i wikingowie są znów na topie. Fascynacja ich kulturą schodzi pod strzechy. Festiwale wczesnośredniowiecznych odtwórców historii przeżywają oblężenie. Wikińskie imprezy słyną zarówno z krwistych pokazów walk, jak i rzemiosła. Na jedną z najsłynniejszą imprez w Europie - do Wolina przybywa co roku około 1,5 tysiąca uczestników. Wyspiarska stolica bywa utożsamiana z legendarnym Jómsborgiem - warownym obozem, w którym przed 1000 lat żyło elitarne bractwo Normanów. Byli zdyscyplinowaną męską wspólnotą, rządzącą się własnym kodeksem honorowym. Koszary drużynników opisuje "Jómsvikingasaga" napisana na przełomie XII/XIII w. na dalekiej Islandii. Niektórzy badacze podkreślają, że to wyłącznie źródło literackie, inni doszukują się w baśniowej wizji ziaren historycznej prawdy. Jómsvikingowie osadzeni tu z woli Bolesława Chrobrego mogliby pomagać polskiemu władcy kontrolować Wolin - największy ówczesny port nad Bałtykiem. Jednym z założycieli Jómsborga miał być, przybyły z Walii, jarl Pálna-Tóki, który wraz ze swymi ludźmi zbudował potężnie umocniony gród. Do miasta należał port, do którego mogło wpłynąć trzysta sześćdziesiąt okrętów. Wejścia broniły żelazne wrota. Dzielnością wśród jómsborczyków zasłynął Olaf Trygvason - kochanek księżniczki Geiry i władca Norwegii. Po wielu latach od śmierci żony, przybył powtórnie do Jómsborga - mówi epos - szukając pomocy wśród dawnych towarzyszy przeciwko sojuszowi królów Danii i Szwecji. Wracając z posiłkami w roku 1000 napotkał połączone floty wrogich władców. Wywiązała się Bitwa Trzech Króli. U boku norweskiego władcy walczył niezrównany łucznik Einar. Rzecz niecodzienna - pękła mu cięciwa łuku. Wtedy miał powiedzieć: "Tak to, o królu rozpadło się twoje królestwo!" Olaf zginął. Z kart historii zniknęli też jómsvikingowie, którzy zdradzili w decydującym momencie bitwy. Tradycja utożsamiania Wolina z Jómsborgiem przetrwała. Od wieków toczy się spór, gdzie leżał legendarny Jóm i czy można go identyfikować z Wolinem. - Dziś posiadamy nowe argumenty przemawiające za tym, aby legendarną siedzibę wikingów wiązać z Wolinem. Opieramy się na wynikach badań z najnowszych wykopalisk - stwierdza dr Błażej Stanisławski przez wiele lat prowadzący wykopaliska w Wolinie. - Odkryliśmy tu broń, pionki do gry w "Królewski Stół" - ulubioną rozrywkę wikińskich wojowników; biżuterię, naczynia z kamienia importowane z Norwegii, fragmenty wraków łodzi, tabliczkę z napisem runicznym, amulety - atrybuty skandynawskich bogów Thora i Vidara oraz inne zabytki z symbolem boga Odyna. Wszystkie znaleziska pochodzą ze schyłku X i początku XI w., co prawie idealnie odpowiada czasowi wydarzeń opisanych w sadze. Ozdobą kolekcji są przedmioty zdobione w stylu Borre sztuki skandynawskiej, który był charakterystyczny dla wikingów żyjących w koloniach poza ojczyzną. Niezwykłe zabytki ornamentowane w stylu Ringerike i Mammen były przeznaczone dla elit skandynawskiej społeczności. Wydobyte z ziemi ozdobne rękojeści noży, łyżki, figurki łbów smoków skłaniają ku hipotezie, że w Wolinie działali w u schyłku X w rzemieślnicy ze Skandynawii, którzy stworzyli tu własną szkołę artystyczną. Wyroby ich rzemiosła są podobne do dzieł tworzonych na wikińskiej wyspie Mann. Badacze przypuszczają więc, że uzdolnieni artyści przybyli znad Morza Irlandzkiego, tak samo jak jómswikingowie. Żaden z wolińskich skarbów nie może się jednak równać ... drewnianemu dyskowi odkrytemu przed 6 laty. - Jest to najprawdopodobniej kompas słoneczny, dzięki któremu wikingowie mogli żeglować przez ocean - tłumaczy Stanisławski. - To jedyny na świecie zachowany w całości okaz. Drugi - zniszczony został odkryty w 1948 r. na Grenlandii. Leif`Erricson, który odkrył Amerykę na 400 lat przed Kolumbem mógł kierować się wskazaniami takiego właśnie przyrządu nawigacyjnego. Dla badaczy Wolin pozostaje jednak słowiańskim miastem, w którym przez pewien okres zamieszkiwała silna grupa Skandynawów. Bogactwo zabytków jest pozostawionym przez nich śladem. W wykopach i pracowniach archeologów rodzi się świat równie fascynujący jak w poezji skaldów. Normanowie, którzy łupili Europę, stawali w pełnym rynsztunku, by bronić państwa Polan. W czasach pokoju żyli za pan brat z naszymi przodkami, produkując piękne przedmioty, niedościgniony wzór dla współczesnych jubilerów. Naszym wyborem jest, czy przyjmiemy pełnowymiarowy obraz wojów Północy czy też ulegniemy stereotypowi wikinga "z rogami" na hełmie… Autorzy zdjęć: J. Orłowska-Stanisławska B. Stanisławski Według eksperta O obecności i znaczeniu wikingów w państwie pierwszych Piastów opowiada prof. dr hab. Leszek Słupecki z Instytutu Historii Uniwersytetu Rzeszowskiego, wybitny badacz dziejów wczesnośredniowiecznych Słowian i Skandynawów. - Kiedy wikingowie pojawili się na ziemiach polskich?- Można mówić o dwóch falach pojawienia się wikingów na południowym wybrzeżu Bałtyku. Podczas pierwszej z nich przypadającej na VIII i poł. IX w. powstają emporia wikińskie, czyli osady handlowe. Jednym z największych jest duńskie Hedeby u nasady Półwyspu Jutlandzkiego. Ważnym strategicznym punktem jest dawne Truso, czyli dzisiejszy Janów Pomorski koło Elbląga. W tym ośrodku na ziemi Prusów kwitł handel. Do tego emporium dotarł słynny podróżnik i kupiec anglosaski Wulfstan, podążając wikińskim szlakiem. Podejrzewam, że ów targ odgrywał rolę nie tylko w wymianie lokalnej, ale i dalekosiężnej – prowadził do Rzeszy Wielkomorawskiej. - W jaki sposób wikingowie podróżowali najchętniej, zakładając osady, handlując i walcząc?- Przede wszystkim wodą. Wykorzystywali stare szlaki rzeczne płynąc na przykład w górę Wisły do Krakowa i Wielkich Moraw. Pokonywali też morza i oceany. - Kiedy do Polski pierwszych Piastów przybyła „druga fala” wikingów? - Skandynawowie zaczęli ponownie napływać od początku X w. Można to dobrze prześledzić na przykładzie Wolina. Było to potężne miasto słowiańskie w dorzeczu Odry, w którym osiedliła się silna grupa Skandynawów. Liczne ślady ich obecności pojawiają się podczas wykopalisk archeologicznych. - Podczas, gdy cała Europa drżała przed krwiożerczymi barbarzyńcami, Normanowie poddawali się rozkazom władców piastowskich...- Rozkwit państwo Polan datujemy na lata 40. X w. Było to państwo bardzo ekspansywne, potrzebujące walecznej i lojalnej drużyny. Skandynawowie byli chętnie widziani na polskim dworze. Służyli w armii Mieszka I i Chrobrego, z odsieczą przyszli też Kazimierzowi Odnowicielowi. - Dawniej popularny był pogląd, że to wikingowie założyli państwo polskie i że drużynę Mieszka zdominowali Drużyna Mieszka była drużyną Polan, nie Skandynawów. Wikingowie stanowili jednak jej część. - Jaki status mieli przybysze z Północy w piastowskim państwie ? - Od najpospolitszych wojowników po czempionów! Angażowani byli wyborowi wojownicy, tacy „rębajłowie”. Nieliczne ślady wskazują też na znamienitych gości, którzy przybywali tu ze swoją drużyną. Cieszyli się statusem najwyższych dostojników i dowódców. Możny ród Awdańców pochodził ze Skandynawii. Etymologia ich nazwiska wywodzi się od skandynawskiego słowa „audr”, czyli „skarb”. Mężowie tej familii zachowali tradycję nadawania imion skandynawskich. Innym przykładem jest komes Magnus – imiennik norweskiego króla – grododzierżca wrocławski. - Jest Pan znanym badaczem sag. Czy te awanturnicze eposy – baśnie można traktować na poważnie? - Traktuję je jako legendę, która mogła być odzwierciedleniem jakiejś rzeczywistości. W wielu skandynawskich sagach i wierszach skaldów zachowały się opisy wypraw wikingów na Europę Zachodnią oraz na Ruś. Jednak tuż pod nosem wikingów były przecież ludne ziemie Słowian Bałtyckich, którzy – co warto przypomnieć – zamieszkiwali także tereny dzisiejszych północnych Niemiec, aż po Danię (co ciekawe, tereny za Odrą – w tym i dzisiejszy Berlin, czyli mniej więcej dawna NRD – także zamieszkiwany był przez plemiona słowiańskie). Dlaczego w takim razie w sagach skaldów nie ma w równej mierze z opisami zmagań w Europie Zachodniej czy na Rusi nic o bohaterskich walkach wikingów ze Słowianami? Może dlatego, że ziemie Słowian były biedne i zacofane gospodarczo? Nic bardziej mylnego. Właśnie najbardziej ludne i bogate miasta strefy bałtyckiej leżały na słowiańskich ziemiach: Wolin, Szczecin, Kołobrzeg, Stargard, Lubeka i wiele innych. Co więcej, warto dodać, iż w tych miastach mieszkali także kupcy skandynawscy. Po wnikliwym przewertowaniu skandynawskich ksiąg możemy doszukać się jedynie kilku opowieści o walkach wikingów ze Słowianami, w których to Skandynawowie mieli przewagę nad Słowianami. Dlaczego o zwycięstwach wikingów mówi jedynie kilka przekazów? Odpowiedź jest prosta. Gdyby powstało więcej wierszy skaldów o walkach ze Słowianami, musiałyby one opisywać zwycięstwa naszych przodków i sromotne klęski wikingów. Opisy tych walk zachowały się w źródłach skandynawskich i niemieckich. Okazało się, że owszem, wikingowie wyprawiali się na ziemie słowiańskie, jednak zawsze wiązało się to z szybką odpowiedzią atakowanych, którzy z kolei bezlitośnie łupili ziemie Danii i Szwecji. Zdobycie serca Skandynawii Jedną z największych wypraw Słowian na ziemie Wikingów było w 1135 r. zdobycie dużego portu Konungaheli (dzisiejsza Szwecja), jednak warto dodać, że nie jest to port na południu Szwecji tylko na zachodnim wybrzeżu półwyspu (polecamy mapę). Konungahela była sercem Skandynawii. Tutaj złożone były relikwie Krzyża przywiezione z Ziemi Świętej przez Sigurda Krzyżowca. Miasto było też miejscem zjazdów skandynawskich królów. Stąd zresztą jego nazwa: wikiński król to „konung”, a „hel” znaczy tyle co hala, dwór. Ze względu na położenie na pograniczu Danii, Norwegii i Gotlandii Konungahela od X w. była jednym z najważniejszych portów handlowych północy. I na takie miasto nie bali się uderzyć Słowianie. Flota księcia Racibora przepłynęła aż 300 mil, zanim dotarła do celu. Według średniowiecznych źródeł liczyła ona ok. 650 okrętów i nawet 30 tys. wojów, w tym ok. tysiąca jezdnych. Jezdnych? Tak. Słowiańska łódź-korab mieściła 44 ludzi i 2 konie. Tym sposobem każda słowiańska wyprawa dysponowała grupą „komandosów” na koniach od zadań specjalnych. Słowianie najpierw zwyciężyli Skandynawów w bitwie pod grodem, a następnie w nocy z 9 na 10 sierpnia 1135 r. zdobyli port. Konungahela po dokładnym złupieniu została spalona. Pomorzanie do kraju wrócili z tysiącami jeńców i bogatymi łupami. Tak wspomina to wydarzenie Snorri Sturluson w swojej sadze: „Racibor i jego zwycięskie wojska ustąpiły i powróciły do Slavii, a wielka liczba ludu, który wzięty był w Kungahelli, potem długo żyła u Słowian w niewoli (…)”. Przed „meczem o wszystko” ze Szwecją na EURO 2020 Wyprawą na Konungahelę dowodził książę pomorski Racibor, znany też jako „król morski”. Był on lennikiem polskiego władcy Bolesława Krzywoustego, a jego flota siała postrach na Bałtyku. Zarządzał niezwykle bogatą w owych czasach krainą zamieszkaną według różnych szacunków przez ponad pół miliona mieszkańców skupionych głównie w Szczecinie i na wyspie Wolin. Uderzenie w serce Skandynawii miało wzbudzić postrach wśród tamtejszej ludności i być „wiadomością” dla króla Danii, który knował w tym czasie z Niemcami przeciw Pomorzu i Bolesławowi Krzywoustemu. Miała to być też demonstracja siły i czytelny komunikat, że ze Słowianami zadzierać nie warto. Krótko mówiąc, była to obrona poprzez atak, który przyniósł pożądany efekt. Może warto ze zmagań naszych przodków ze Skandynawami wyciągnąć wnioski. Zwłaszcza przed „meczem o wszystko” ze Szwecją na EURO 2020. W końcu nie taki wiking straszny, jak go malują… „Wikingowie są na fali. Widoczne jest to szczególnie w czasie cieszącego się coraz większą popularnością Festiwalu Wikingów i Słowian na Wolinie, gdzie co roku przyjeżdżają tysiące osób. To sygnał wskazujący na zapotrzebowanie na wikingów” – opowiada PAP dr Leszek Gardeła, archeolog, pracownik Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Research Fellow w Centrum Średniowiecza i Kultury w Reykholt na Islandii – specjalista zajmujący się epoką wikingów. W kulturze popularnej pokutuje mit wikinga jako bezlitosnego łupieżcy napadającego na przybrzeżne osady. Tymczasem zdaniem dr. Gardeły obraz ten nie jest wcale taki oczywisty. „Przede wszystkim trudno jest jednoznacznie zdefiniować postać typowego wikinga. W świecie anglosaskim – potocznie określa się w ten sposób każdą osobę z obszaru Skandynawii z czasów VIII-XI wieku. Nieco inna definicja panuje na kontynencie. Sprzeczne ze sobą są również analizy lingwistyczne określenia +viking+” – opowiada dr Gardeła. Być może słowo to pochodzi od staronordyckiego słowa vik, oznaczającego zatokę. W takim rozumieniu wiking byłby człowiekiem z zatoki. W drugim znaczeniu, również wypływającym z analiz lingwistycznych, należałoby łączyć określenie „viking” z czynnością, a nie miejscem. Wyruszanie na „viking” to wyruszanie po łup, czyli po prostu piractwo. W takim rozumieniu „viking” to okresowa profesja, pozwalająca na wzbogacenie się. Jak opowiada dr Gardeła, ostatnio zaproponowano jeszcze jedną interpretację, według której źródłosłowem tego określenia też jest czynność, ale polegająca na „zmianie miejsca w czasie wiosłowania”. W tym kontekście wiking to osoba wiosłująca, a nie krwawy rzezimieszek. „Stereotyp krwawego wikinga pojawił się w kulturze masowej zapewne pod wpływem kultury zachodniej. Przecież doskonale znane są z anglosaskiej historiografii opisy ataków Skandynawów na Anglię czy Szkocję. Dodatkowo potwierdzają je wyniki ostatnich wykopalisk – w postaci zmasakrowanych szczątków najeźdźców bądź śladów ich obwarowanych obozowisk z okresu wczesnego średniowiecza” – dodaje archeolog. Polscy naukowcy zaczęli się interesować tematyką wikińską już w okresie zaborów w XIX wieku. Najgłośniejszym echem odbiła się praca Karol Szajnochy, historyka Uniwersytetu Lwowskiego, w której przekonywał, że do powstania państwa polskiego przyczynili się walnie Lechici, rozumiani jako plemię pochodzące ze Skandynawii. „Była to karkołomna teoria oparta o, patrząc z naszej perspektywy, naciągane przesłanki natury lingwistycznej. Autor nie był w stanie wesprzeć swoich dywagacji ani dowodami archeologicznymi, ani źródłami pisanymi” – przekonuje dr Gardeła. Do argumentów przytaczanych przez Szajnochę powrócił ostatnio Zdzisław Skrok w książce „Czy wikingowie stworzyli Polskę?”. Jednak zdaniem dr. Gardeły trudno o jednoznaczne dowody silnej obecności Skandynawów na terenie obecnej Polski. Nie skłaniają go do tego źródła pisane lub archeologiczne, w których czytelny byłby jakiś konflikt czy zdecydowany wpływ z Północy. „Do niedawna Polscy archeolodzy uparcie twierdzili, że mieszkańcy Skandynawii często grzebali swoich zmarłych w grobach komorowych, czyli w zagłębionych w ziemię jamach ze ścianami wykonanymi z drewna – swoistych +podziemnych domach+. Stąd podobne konstrukcje odkryte na terenie naszego kraju traktowano jednoznacznie jako pochówki wikińskie. Dokładna kwerenda materiałów funeralnych z terenów Skandynawii i innych obszarów leżących w obrębie wikińskiej diaspory wskazuje, że nie był to aż tak powszechny i typowy pochówek w tym rejonie” – mówi naukowiec. Już dr Andrzej Janowski ze szczecińskiego oddziału Instytutu Archeologii i Etnologii PAN zwrócił uwagę na to, że nie tylko forma grobu jest istotna, ale również jego wyposażenie – a to jego zdaniem w polskich pochówkach komorowych wcale nie wskazywało na pochodzenie z dalekiej Północy. Przykładowo w grobach dotąd uważanych za skandynawskie w zasadzie brak broni, szczątków zwierzęcych czy biżuterii o takim pochodzeniu. Wzornictwo tej ostatniej wskazuje raczej na wpływy słowiańskie. „Groby komorowe znalezione w Polsce są dość późne i zasadniczo pochodzą XI wieku. Znajdującym się w części z nich trumnom należy raczej przypisać konotacje związane z ekspansją chrześcijaństwa, a nie wikingów” – uważa dr Gardeła. W jaki sposób zatem Skandynawowie chowali swoich zmarłych na ziemiach obecnej Polski? Czy jesteśmy ich w stanie wytropić, jeśli do nas dotarli? Zdaniem dr. Gardeły jest to zadanie bardzo trudne, bo wczesnośredniowieczne społeczności skandynawskie chowały swoich zmarłych w różny sposób, czasem mało dystynktywny – np. do niczego nie wyróżniającego się grobu szkieletowego wkładano jedynie żelazny nożyk. Podobnych grobów we wczesnośredniowiecznej Polsce było mnóstwo i nikt dotąd nie uznał ich za wikińskie. „Tylko kilka pochówków na terenie obecnego Pomorza, moim zdaniem, należy uznać z całą pewnością za należące do przedstawicieli dalekiej Północy, należą do nich odkrycia ze Świelubia oraz Elbląga” – dodaje. Błędem polskiej nauki – zdaniem dr. Gardeły – jest poszukiwanie śladów wikingów w Polsce tylko w grobach elitarnych. Kto wie, ile niepozornych grobów przybyszów uszło uwadze prowadzących wykopaliska. W kontekście wpływów skandynawskich rozpatrywana jest ostatnio także osada w Wolinie. Zdaniem archeologa było to miejsce, które najprościej opisać jako strefę wolnocłową na obecnych portach lotniczych. Mieszały się tam wpływy różnych, pochodzących z odległych rejonów kupców. „W Wolinie wiele znalezionych zabytków nawiązuje do stylu wikińskiego. Moim zdaniem faktycznie można uznać, że istniała tam jakaś grupa przyjezdnych rzemieślników i kupców z Północy” – uważa badacz. W X–XI wieku społeczności z różnych regionów ówczesnego świata posiadały szereg sposobów na manifestowanie swojej tożsamości i odmienności. Mógł to być specyficzny ubiór, ale także język, zwyczaje czy wierzenia. Osady handlowe, takie jak Wolin, stanowiły tygiel kulturowy, ale tam dominującą grupą byli jednak Słowianie. Skandynawowie z pewnością pojawiali się na polskich ziemiach, ale ich największa aktywność skupiała się na obszarach Pomorza. Byli to przede wszystkim kupcy, handlarze. „Ostrożna ocena wszystkich przesłanek wskazuje, że Skandynawowie nie mieli większego wpływu na ukształtowanie się polskiej państwowości. W materiale archeologicznym brak śladów konfliktu z obcą siłą – z najeźdźcą. Trudno również wytropić pochówki przybyszów – wiele z tych kiedyś uznanych za takowe, zostało źle zinterpretowanych – badający je archeolodzy tylko pobieżnie przyglądali się materiałom skandynawskim i w wielu przypadkach dokonywali błędnych porównań ” – kończy dr Gardeła. . Źródło: Komentarze Kategoria: Średniowiecze Data publikacji: Pożoga przyszła z północy. W wojnie, która miała przesądzić o losach państwa Piastów wziął udział nawet przyszły król Norwegii. „Nie było lekkie dla Lechitów prawo wojny” – odnotowano w skandynawskich pieśniach. I nie dałoby się ująć rzeczy trafniej. Było lato 1030 roku i czarne, burzowe chmury zbierały się nad głową polskiego króla Mieszka. Kolejni wywiadowcy przynosili coraz to bardziej niepokojące wieści. Władca Niemiec Konrad wezwał pod broń niemal nieprzebrane hufce rycerstwa. Jednocześnie do walki gotował się też ruski książę Jarosław Mądry. Wizja pierwszego rozbioru Polski – uknutego przez zazdrosnych braci Mieszka, Bezpryma i Ottona – już wkrótce miała zostać przekuta w rzeczywistość. Pierwsze błędy Mieszka Zagrożenia wypatrywano na dwóch rubieżach kraju, oddalonych od siebie o niemal osiemset kilometrów. Mieszko nie miał wystarczających sił, by skutecznie bronić obydwu granic. Nie mógł też liczyć na to, że po rozprawieniu się z jednym z przeciwników zdoła przerzucić siły na przeciwległy front. Nawet konno i w pośpiechu żołnierze potrzebowaliby przynajmniej dwóch tygodni, by przebyć dystans dzielący odcinki walk. Trzeba było podjąć trudne decyzje. Wikingowie nacierali na Polskę tak, jak Rollo na Francję. Kadr z serialu „Wikingowie”. Mieszko był w rozterce. Brakowało mu dobrych doradców, a biegłą politycznie żonę dopiero co odprawił, wyżej od niej stawiając nałożnicę. Wreszcie zdecydował, że większe zagrożenie stanowi Konrad. Obstawił wojskami zachodnią granicę, za Bugiem zostawiając tylko symboliczne siły. Żołnierze byli głodni walki. Mijały jednak tygodnie, a oni wciąż trwali bezczynnie na posterunku. Wreszcie nadeszła wiadomość, że przegrali. I to bez oddania choćby jednego strzału z łuku. Mieszko II postawił los państwa na jedną kartę. Niestety, niewłaściwą… (źródło: domena publiczna). Konrad w ostatniej chwili zmienił plany. Dokładnie w czasie, gdy koncentrował swoje armie, doszło do nagłej eskalacji konfliktu na granicy niemiecko-węgierskiej. Madziarski król Stefan już od kilku lat wysuwał absurdalne roszczenia wobec całej Bawarii. Twierdził, że niemieckie księstwo mu się należy, bo przecież poślubił siostrę zmarłego cesarza Henryka. Wreszcie od słów przeszedł do czynów. Granica zapłonęła. I Konrad najwidoczniej doszedł do wniosku, że Węgrzy bardziej od Polaków zasługują na jego uwagę. Zebrane już armie zamiast do Wielkopolski poprowadził do Kotliny Panońskiej. Mieszko nawet jednak nie zdążył odetchnąć z ulgą. Kiedy jego wojownicy trzymali wartę na zachodzie, czekając na wroga, który rozpłynął się niczym nocna mara, Jarosław uderzył na polski Bełz. Niemal bez walki zajął gród i cały podległy mu region. Polski król niewątpliwie podjął desperacką próbę ratowania sytuacji. Gdy jednak wraz z drużyną przedarł się przez cały kraj, na kontrakcję było już zwyczajnie za późno. Rusowie dawno zdążyli obsadzić polskie fortece i teraz otwarcie szydzili z piastowskich wojowników. Zobacz również:Bzdurne mity o wikingach. Czy Ty również wciąż w nie wierzysz?Czy wojownicy Bolesława Chrobrego brali udział w inwazji na Anglię?Sztuka wojny Chrobrego. Gdzie krył się sekret morderczej skuteczności największego polskiego zdobywcy? Przeciw Polsce Chrobry i wikingowie Nastroje w armii Mieszka były minorowe. Wojownicy Jarosława rwali się tymczasem do kolejnej bitki. Zajścia z 1030 roku można było uznać za porażkę skleconego przez Bezpryma paktu. Nie doszło przecież do planowanego, dwustronnego uderzania na Polskę. Ale można też było przymknąć oko na narosłe trudności i przyjąć, że to była po prostu próba generalna. I to próba przyjęta przez widownię prawdziwą burzą oklasków… Minął kolejny rok i polski król byłby gotów przysiąc, że trapi go najgorszy z możliwych przypadków déjà vu. Sytuacja powtórzyła się co do joty. Konrad znów stanął zaraz za polską granicą. Rusowie na nowo koncentrowali armie… Jeśli coś uległo zmianie, to skala problemów. Jarosław tak bardzo zapalił się do wojny, że aż zawarł sojusz ze swym największym wrogiem – bratem Mścisławem, z którym toczył jeszcze do niedawna trudne walki o władzę nad Rusią. Teraz Mścisław – noszący, nomen omen, przydomek Chrobry – zgodził się dołączyć do inwazji na Polskę. W ruskich szeregach były też setki wikińskich żołdaków. Największych awanturników i najgroźniejszych wojów tej epoki. Jak widać na powyższym malunku, Włodzimierz Wielki miał wielu synów. Szczególną rolę w wydarzeniach 1031 roku odegrało aż dwóch z nich – nie tylko Jarosław Mądry, ale i Mścisław Chrobry. Fragment fresku z kremlowskiej Komnaty Graniastej z przełomu lat 1881/82 (źródło: domena publiczna). Kraj wzięty w trzy ognie Mieszko czuł, że pali się pod nim tron. A niechętne pomruki wątpiących w jego talenty wojowników w żadnym razie nie poprawiały sytuacji. Miotał się jeszcze, szukając wyjścia z matni. Obstawienie silnym wojskiem tylko jednej granicy nie pomogło. Tym razem podzielił więc siły. I to nie na dwie, ale chyba wręcz trzy części. Spektakularny sukces Jarosława ośmielił też innych wrogów Polski. Groźne pohukiwania docierały przede wszystkim z Pragi. I Mieszko nie mógł mieć pewności, czy czasem rządzący tam Ołdrzych Przemyślida nie postanowi dołączyć do walki, kiedy Niemcy i Rusowie już wezmą państwo Piastów w kleszcze. Walki mogły rozgorzeć w niemal dowolnym miejscu na ciągnącej się przez setki kilometrów granicy. Mieszko obstawił każdy z potencjalnych punktów zapalnych. W tym celu był zmuszony ogołocić z garnizonów całe centrum państwa. To też zresztą niewiele pomogło. Jego oddziały w żadnym miejscu nie przedstawiały się naprawdę groźnie. I nigdzie nie dawały nadziei na skuteczne przyjęcie walnego uderzenia. Mieszko w odwrocie 16 września 1031 roku Konrad na czele armii opuścił Belgern nad Łabą. Pociągnął w stronę Budziszyna i jak się zdaje… zajął go właściwie bez walki. Siły Mieszka unikały konfrontacji. W rocznikach i kronikach nie wspomina się o żadnej wielkiej bitwie. Najwidoczniej doszło więc tylko do symbolicznych potyczek. Polacy cofali się aż do granic Śląska, wystawiając na pastwę Niemców wszystkie te ziemie, o które przez dwie dekady bił się Bolesław Chrobry. Całe Milsko i Łużyce. I to wcale nie był żaden chytry wybieg. Mieszko nie planował zwodzić wroga, licząc, że ten zmęczy się długim marszem, a choroby i dezercje przetrzebią jego siły. Zwyczajnie nie miał na to czasu. Minęły jakieś dwa tygodnie i polski król poprosił o pokój. Liczył, że zdoła rozbroić kryzys, zanim ten wejdzie w decydującą fazę. A więc: zanim wkroczą Rusowie. Władca Kijowa sparzył się już raz na sojuszu z Niemcami i przy tej okazji wyraźnie zwlekał z rozpoczęciem ataku. Zupełnie jak Stalin. Też we wrześniu, tyle że 1939 roku. Mieszko był gotów na właściwie dowolne ustępstwa. Przystał na zwrot każdej ze zdobyczy ojca, narażając się na gniew starej gwardii. Zgodził się też oddać wszystkie łupy zwiezione parę lat wcześniej z Saksonii, mimo że ten warunek groził rebelią młodszych członków drużyny. Ludzi, którzy właśnie za sprawą przeklętej ekspedycji na niemieckie pogranicze zbili fortuny. Jarosław Mądry wyraźnie zwlekał z rozpoczęciem działań wojennych, czekając na niemiecki ruch. Zupełnie, jak 900 lat później zrobił to Józef Stalin. Na zdjęciu rekonstrukcja twarzy wielkiego księcia, wykonana w 1939 (!) roku przez antropologa Michaiła Gierasimowa (fot. Shakko, lic. CC BY-SA Wystarczyło kilka dni negocjacji, by reputacja króla została zupełnie zszargana. Mieszko wiedział, jak ciężkie czekają go teraz boje z wewnętrzną opozycją. Był jednak skłonny stawić jej czoła, jeśli miałoby to oznaczać, że uratuje tron. Jego nadzieje nie doczekały się spełnienia. Ledwie cesarz zawrócił do swojego państwa, a ruszyła inwazja ze wschodu. Ostatni wielki wiking Siły Jarosława weszły w Polskę jak w masło. Książę Kijowa miał po swojej stronie tysiące żołnierzy. W jego szeregach walczył nawet przyszły król Norwegii. Awanturnik imieniem Harald, który w kolejnych latach wsławi się jako dowódca wareskich armii Konstantynopola. Autorzy sag będą opiewać jego zbrojne sukcesy w walkach nad Morzem Czarnym, na Sycylii, w Azji Mniejszej. Jeśli wierzyć legendom, Harald zapuści się nawet do Ziemi Świętej. Wreszcie z olbrzymimi skarbami powróci do Skandynawii i zasiądzie na tronie jako jeden z najbardziej surowych i bezwzględnych władców tej epoki. Potomni będą go nazywać „Piorunem Północy”. Historycy natomiast – ostatnim z wielkich wikińskich królów. Czy też nawet: ostatnim wielkim wikingiem. Harald Hardrada nawet na witrażu katedry w Kirkwall wygląda srogo. Nic dziwnego, że zasłużył na miano ostatniego wielkiego wikinga (fot. Colin Smith, lic. CC BY-SA Nim jednak Harald Hardrada osiągnął to wszystko, jako młodzieniaszek bił się z Polakami. Do boju stanął wspólnie z innym zawadiaką z Północy, Eilifem. Po latach anonimowy bard wspominał: „Dwaj wodzowie, gdzie Eilif, tam Harald, razem stroili na kształt kła bojowy szyk. Wschodni Wendowie wzięci zostali w kleszcze”. A na koniec krótkiego wiersza dodał jeszcze jakże znamienne podsumowanie: „nie było lekkie dla Lechitów prawo wojny”. Oddziały żądnych krwi i łupów wikingów z łatwością przełamały opór przygranicznych garnizonów. Dalej natomiast już zwyczajnie nie miał się kto bronić. Grody były puste, bramy ogołocone ze strażników. To już nie była wojna, ale triumfalny pochód. Do Bezpryma i Ottona dołączali ich dawni dworzanie, słudzy i żołnierze. Nie brakowało też dezerterów, do reszty wątpiących w zdatność Mieszka do rządzenia. Ofensywa ruszyła w połowie października. Nie minął nawet miesiąc, a Bezprym był już pod Poznaniem. Mieszko usiłował związać siły wroga, ale zastępy krzepkich wikingów spychały niedobitki jego wojska coraz dalej na południe. Nie był w stanie wycofać się na Węgry – Rusowie zagrodzili mu drogę. Z przymusu przekroczył granicę z Czechami. I liczył na to, że stary Ołdrzych, od niedawna wyraźnie skłócony z cesarzem Konradem, okaże mu choć odrobinę wyrozumiałości. Wybrana bibliografia: J. Banaszkiewicz, „Lestek” (Lesir) i „Lechici” (Lesar) w średniowiecznej tradycji skandynawskiej, „Kwartalnik Historyczny”, t. 108 (2001). J. Bieniak, Polska elita polityczna XII wieku, „Społeczeństwo Polski Średniowiecznej”, t. 10 (2004). D. Borawska, Kryzys monarchii wczesnopiastowskiej w latach trzydziestych XI wieku, Warszawa 2013. P. Grierson, Harold Hardrada and Byzantine Coin Types in Denmark, „Byzantinische Forschungen”, t. 1 (1966). T. Grudziński, Uwagi o genezie rewolucji w Polsce za Kazimierza Odnowiciela, „Zapiski Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, t. 18 (1953). G. Labuda, Mieszko II król Polski (1025–1034). Czasy przełomu w dziejach państwa polskiego, Poznań 2008. G. Labuda, Utrata Moraw przez państwo polskie w XI wieku, [w:] Studia z dziejów polskich i czechosłowackich, t. I, red. E. Maleczyńska, K. Maleczyński, Wrocław 1960. M. Matla-Kozłowska, Pierwsi Przemyślidzi i ich państwo (od X do połowy XI wieku), Poznań 2008. A. Pospieszyńska, Mieszko II a Niemcy, „Roczniki Historyczne”, t. 14 (1938). Richards, Viking Age England, London 2004. J. Sochacki, Stosunki publicznoprawne między państwem polskim a Cesarstwem Rzymskim w latach 963–1102, Słupsk–Gdańsk 2003. B. Śliwiński, Bezprym. Pierworodny syn pierwszego króla Polski (986–zima/wiosna 1032), Kraków 2014. Zobacz również

wikingowie bali się słowian